Marta Żysko-Pałuba
Psycholog i psychoterapeuta, pracownia psychologiczna Nintu
Dziecko przychodzi na świat i jest jak dom bez drzwi. Każdy może wejść i zrobić w nim co zechce. W pierwszych latach życia dziecko nie wie, że jest niezależną odrębną istotą. Nie rozpoznaje więc jakie jest, co lubi, co sprawia mu przyjemność. Bez oporu podporządkowuje się temu, co jest mu dane. Słucha tego, co jest do niego mówione. Trochę jakby przeglądało się w lustrze. Na podstawie tego, co widzi w oczach innych oraz słyszy, tworzy obraz siebie. Rolę takiego lustra dla dziecka tworzą najczęściej jego najbliżsi, głównie rodzice.
Pełnić rolę „lustra” oznacza być obecnym dla dziecka, odzwierciedlać jego uczucia, nazywać jego potrzeby, opowiadać mu o nim samym.
Dlaczego to ważne? Dziecko ma dwie półkule mózgowe. Prawa odpowiada za emocje, kreatywność, twórczość i doznania. Lewa uwielbia porządek, chronologię i słowa. Jest logiczna i konkretna. Harmonia następuje wtedy, kiedy potrafimy jednocześnie korzystać z prawej i lewej półkuli. Równowaga między nimi daje możliwość podejmowania decyzji, analizowania, stawiania granic, jaki i dostrzegania własnych emocji oraz potrzeb. Ten oczekiwany stan osiągamy jednak dopiero w okolicach 25. roku życia. Na początku dominuje prawa półkula. Stąd ten emocjonalny rollercoaster. Chcąc nawiązać porozumienie z dzieckiem, nauczyć je pewności siebie i akceptacji własnych potrzeb – musisz w pierwszej kolejności zauważyć jego emocje i się do nich dostroić.
To może być trudne. Rodzice w kontakcie ze swoimi pociechami często doświadczają niezłej huśtawki nastroju. Przejść od uśmiechu do rozpaczy pełnej gniewu aż po zabawę jakby nigdy nic, nie sposób zliczyć. Zrodzić się może wtedy bezradność, bezsilność, zagubienie i chęć natychmiastowego rozwiązania sprawy. W efekcie pojawiają się kary, upomnienia, groźby, odsyłanie do pokoju, moralizowanie, tłumaczenie, wyjaśnianie i rozmowy… o skuteczności tych metod można by wiele dyskutować. Ale czy oby na pewno tego potrzebuje twoje dziecko?
Nie. Jego największą potrzebą jest być usłyszanym, uznanym i zrozumianym. To w ten sposób rodzi się poczucie kompetencji, własnej wartości, ważności i bycia akceptowanym. Nie bez kozery Osho napisał, że odpowiedzialność to zlepek dwóch słów: odpowiedź i działanie.
Znaczenie ma to jak odpowiadasz na swoje dziecko i w jaki sposób reagujesz. Rozhisteryzowane, zranione, zrozpaczone, rozgniewane czy wściekłe dziecko, w pierwszej kolejności potrzebuje poczuć, że jest zauważone. To dość trudne wyzwanie, szczególnie w takich chwilach, ale warte wszystkiego.
Uczucia trzeba traktować z powagą. Należy je zauważyć i nazwać. Trzeba wiedzieć i rozumieć po co są i co w danej, konkretnej chwili oznaczają. To one sygnalizują, że coś się dzieje oraz informują czy potrzeby dziecka zostały zaspokojone. Zamiast spychania ich na dalszy plan, np. prośbą „przestań się już mazgaić”, warto zacząć z nimi współpracować. Skorzystać z ich energii, odkryć potrzebę, która stoi u ich źródła. Takie działanie dorosłego sprawi, że dziecko pozna i zrozumie siebie, w efekcie czego będzie się lepiej komunikowało ze światem. Łatwiej mu będzie mówić o swoich potrzebach, nawiązywać kontakty czy budować bliskie relacje oparte na autentyczności i zaufaniu.
Dlatego kiedy twoje dziecko spowite jest emocjami, nawiąż z nim w pierwszej kolejności kontakt – gestem, miną, dotykiem. Dostosuj się do dziecka. Ujrzyj jego perspektywę. Nadaj jej ważność. Następnie nazwij jego uczucia bez oceniania i krytykowania. W kolejnym kroku zastanów się, czego w danym momencie potrzebuje twoje dziecko i co chcesz oraz możesz z tym zrobić. Dopiero wtedy reaguj słowem.
Ta krótka instrukcja to prosty i doskonały sposób na to, by twoje dziecko poczuło się ważne i potrzebne, takie jakie jest.