Anna Kalczyńska
Dziennikarka telewizyjna, współprowadząca program Dzień Dobry TVN, prywatnie mama trójki dzieci: Uwielbiamy spędzać czas razem, bo my się z naszymi dziećmi przyjaźnimy.
Jak macierzyństwo zmieniło Pani życie, czy nauczyło Panią czegoś nowego?
Macierzyństwo wyobrażałam sobie jako wielką siłę, która pokona wszelkie trudności. Idealizowałam oczywiście rzeczywistość, która zaskoczyła mnie od pierwszych chwil. Naturalnie z każdym rokiem jest trochę łatwiej, dzieci stają się bardziej samodzielne, ale pojawiają się inne problemy, z którymi trzeba się mierzyć. Macierzyństwo jest dla mnie wielką lekcją pokory, cierpliwości, konsekwencji i stanowczości. Czułości, uważności i podzielności uwagi w przypadku trójki dzieci. Uczę się cały czas, cały czas stawiam czoła swoim słabościom. Przede wszystkim jednak macierzyństwo to wspaniała przygoda na całe życie, która sprawia, że nic nie jest już takie, jak było. Lubię myśleć, że rodząc moje dzieci zyskałam trójkę fantastycznych przyjaciół.
Czy łatwo jest pogodzić rolę matki trójki dzieci z pracą zawodową?
Oczywiście, że nie jest to proste. Nic, co ważne, nie przychodzi łatwo a dla mnie praca była centralnym punktem życia zanim urodziły się dzieci. Kiedy przychodziły na świat nie musiałam jednak niczego przewartościowywać, opieka nad nimi i urlopy macierzyńskie (w przypadku pierwszego Jasia był to rok) wydawały mi się najbardziej naturalną i oczywistą rzeczą na świecie. Mój pracodawca był bardzo elastyczny. Dziś dzieci chodzą do szkoły, mają zajęcia dodatkowe, a ja oprócz pracy w Dzień Dobry mam również szereg zobowiązań, które wypełniają mi czas. Na szczęście nie jestem sama. Mam zaangażowanego męża, oddane babcie i nianię Basię, z którą jesteśmy bardzo związani. To duży luksus. Mało która rodzina jest tak obstawiona, jak my.
A jak wyglądają Wasze dni wolne, kiedy nie musi być Pani w pracy, a dzieciaki w szkole? Spędzacie czas aktywnie, macie jakieś ulubione zajęcia?
Uwielbiamy spędzać czas razem, bo my się z naszymi dziećmi przyjaźnimy. Soboty to wspólne długie śniadania a potem dużo sportu. Przekazujemy im nasze pasje: jeździmy wszyscy na nartach, dużo jeździmy na rowerach, pływamy, żeglujemy. Uczymy ich miłości do sportu, bo stają się przez to sprawniejsi i wyrabiają w sobie zdrowe zasady rywalizacji i pracy nad sobą. Poza tym, jesteśmy wśród przyjaciół. To ważne, żeby dużo rozmawiać, śmiać się, współczuć czy pocieszać. To też pokazujemy naszym dzieciom.
Jaka jest Pani metoda na trudniejsze dni z dziećmi? Ma Pani jakieś sposoby żeby zapanować nad swoimi pociechami?
Trudne dni razy trzy potrafią rozsadzić system. Każde z dzieci ma swoje dąsy, upory i chwile zniecierpliwienia a ja, jak każda Mama mam swój próg cierpliwości. Moje dzieci to wiedzą, ale zdarzają się nam sytuacje, kiedy muszę podnieść głos. Do każdego problemu stosuję inne podejście, czasem długo tłumaczę, czasem histerię muszę przenieść w inne otoczenie, czasem działa zmiana tematu. A kiedy nic nie działa – wtedy przychodzi Tata!
Czy są jakieś złote zasady, którymi kieruje się Pani wychowując swoje dzieci?
Mam troje dzieci. Moją naczelną zasadą jest sprawiedliwe i równe podejście do każdego z nich. To oznacza tyle samo czasu spędzanego z każdym z osobna, tyle samo uwagi, tyle samo czułości, tyle samo dyscypliny. To nie jest proste i nie zawsze się udaje, ale staram się z tego samą siebie rozliczać. Po drugie wychowuję dzieci w szacunku i miłości do siebie. Nie zawsze się kochają, rywalizują ze sobą, rozwijają inaczej i mają inne zainteresowania, ale muszą się traktować jak rodzeństwo, którego żadna siła nie rozdzieli. Po trzecie – wzmacniam ich empatię, kreatywność i poczucie humoru. Chciałabym, żeby wyrośli na wrażliwych ale ambitnych i twórczych ludzi, z dystansem do siebie. Trzymam za nich i za siebie kciuki…