Pola Rebeś
Projektantka, twórczyni internetowa, hobbystycznie fotografka i mama Stasia
Każda młoda mama ma prawo mieć gorsze chwile, wahania nastrojów czy zjazd formy. Mimo że pierwszy okres macierzyństwa może być trudny, to po czasie w głowie zostają już tylko najpiękniejsze chwile spędzone z dzieckiem.
Co było dla pani największym zaskoczeniem w pierwszym okresie po zostaniu mamą?
Jeszcze przed narodzinami syna bardzo starannie się przygotowałam do macierzyństwa, dużo czytałam, dopytywałam koleżanki i wydawało mi się, że jestem przygotowana na każdą sytuację. Nie przewidziałam jednak tego, jak mocno na pierwsze dni bycia mamą zareaguje mój własny organizm. Dopadła mnie poporodowa depresja, czyli klasyczny baby blues. Na szczęście w moim przypadku trwało to tylko kilka dni, a wiem, że niektóre kobiety zmagają się z tym stanem przez wiele tygodni, a nawet miesięcy. W tych trudnych dniach bardzo pomagał mi mój mąż – był wyrozumiały, odciążał mnie z obowiązków mamy i żony. Na własnym przykładzie przekonałam się więc, że o baby blues mówi się za mało, wiele kobiet nie jest przygotowana mentalnie na te wyjątkowo trudne pierwsze dni i tygodnie w roli mamy.
Co zmieniło się w pani podejściu i spojrzeniu na macierzyństwo, odkąd pojawił się Staś?
Moje wyobrażenia o macierzyństwie nie były zbyt głębokie, bo przed zajściem w ciążę raczej się tym tematem nie interesowałam. Oczywiście pojawienie się dziecka przewartościowuje życie całej rodziny. Przekonałam się też, jak silną jednostką jest kobieta i jak intensywny ból może znieść przy porodzie, ale i również po. Jeśli chodzi o negatywne wrażenia, to zaskoczyło mnie, jak wiele żółci i nieprzychylności panuje w relacjach między mamami. Swoimi pierwszymi chwilami macierzyństwa dzieliłam się z innymi kobietami w swoich mediach społecznościowych i komentarze, które tam czytałam, bywały dla mnie bardzo przykre. Każda mama, szczególnie przy pierwszym dziecku, ma prawo nie wszystko robić idealnie. Jestem otwarta na uwagi innych kobiet, ale życzyłabym nam wszystkim, żeby te uwagi były przekazywane w sposób troskliwy i uprzejmy, a nie „robisz to całkowicie źle, sama zobaczysz, do czego doprowadzisz”. Mam wrażenie jakby te kobiety, które miały może ciężkie początki i jakieś sytuacje, chciały żebyś ty też tak miała albo gorzej… Nikt tak nie zdepcze jednej mamy jak druga mama… Tego typu zachowania tylko zwiększają lęki i niepokoje młodych mam.
Otwarcie mówiła pani o początkowych problemach z laktacją. Co poradziłaby pani mamom, które borykają się z podobnym problemem?
Do tematu karmienia też solidnie przygotowywałam się w trakcie ciąży – czytałam artykuły, oglądałam filmiki szkoleniowe, miałam odpowiednie zajęcia w szkole rodzenia. Wiedziałam, że druga i trzecia doba po porodzie, to zazwyczaj moment, kiedy kobiecie chwilowo pokarm zanika, ale gdy mi się to przytrafiło, to spanikowałam. Syn po dwóch dniach nie dostawał ode mnie pokarmu, A co za tym szło nie jadł, miał niedowagę i ta sytuacja mocno mnie uderzyła. Na szczęście trafiłam na bardzo pomocną doradczynię laktacyjną, wspólnie szybko przepracowałyśmy ten problem i zaczęłam mocno pracować na tę laktację i finalnie po kilku dniach już w domu udało się ja pobudzić. Później miałam już wizytę domową doradczyni i wspólnie ustaliłyśmy, że będę karmiła syna z butelki, ale własnym mlekiem. Gdy pierwszy raz podawałam mu butelkę w szpitalu z mlekiem modyfikowanym ,to się popłakałam, bo pojawiły się w głowie myśli, że nie stanęłam na wysokości zadania. Tłumaczyłam sobie jednak, że synek musi jeść i dopóki ja nie będę w stanie mu tego pokarmu zapewnić to nic złego mu się nie stanie jak chwilkę zje nie moje mleko. I teraz z perspektywy czasu, cieszę się że te butelkę jako samą butelkę podałam, bo mały jest otwarty zarówno na pierś jak i butelkę właśnie, a ona często jest wygodniejsza opcją. Karmienie piersią inaczej wymaga dodatkowych czynności: odciągania mleka z piersi, podgrzewania butelki, zachowania najwyższej higieny laktatora czy smoczka.
Co chciałaby pani przekazać innym kobietom, które czekają na pierwsze dziecko?
Zalecałabym, aby nie oszaleć z tzw. listami wyprawkowymi. Zakupy przed narodzinami dziecka trzeba dostosowywać do swoich potrzeb i możliwości, a nie ogólnych oczekiwań czy trendów. Młode mamy muszą być też przygotowane na bycie ocenianymi przez obce osoby, szczególnie inne kobiety. Ja tego doświadczałam, np. gdy karmiłam syna butelką w miejscach publicznych. Miałam wrażenie, że każda przechodząca obok kobieta w myślach krytykuje fakt, że nie daję dziecku naturalnego pokarmu – miałam wtedy ochotę napisać sobie na czole, że to naturalne mleko z mojej piersi… Trzeba być na takie krytyczne spojrzenia i oceny odpornym. Jakkolwiek banalnie to zabrzmi, każda mama i każde dziecko jest inne i nie ma uniwersalnych metod opieki nad noworodkiem.
Warto też, żeby przyszłe mamy przygotowały się mentalnie, że początek macierzyństwa – pierwsze dni, tygodnie, miesiące – są bardzo wymagające. Mam na myśli zarówno ciało, jak i głowę. Jednocześnie trzeba być wyrozumiałym dla siebie, każda z nas ma prawo mieć gorsze chwile, możliwe są duże wahania nastrojów czy nagłe spadki sił. To normalne, nie szukajmy w sobie przyczyn takiego stanu rzeczy. Pamiętajmy też, że te najcięższe chwile szybko mijają, a potem w głowie zostają już tylko najpiękniejsze chwile spędzone z dzieckiem.